wtorek, 19 listopada 2013

Złoto, czyli dużo myśli, choć niekoniecznie złotych i ułożonych.

 Dziś luźny wpis.
Obudziłam się z koncepcją ujęcia złota w zapach.
Nie znam wszystkich perfum, dlatego nie wierzę w to, że już jakieś nie powstały.
Jak trafię na takie na pewno wypróbuję.
 Jednak to co się pojawiło w mojej głowie, stanie się bardziej procesem myślowym, a nie tylko samym szukaniem zapachu.
Teraz nie dziwię się, skąd taki amok w umysłach alchemików poszukujących kamienia filozoficznego.
 Mając do czynienia z prawdziwy złotem nie trudno wpaść w zachwyt dla tego metalu.
Wszystko jednak zależy od podejścia- jeden będzie w stanie zabijać dla niego, inny odczuje jego doskonałość i w efekcie wzniesie się na wyższy poziom, czymkolwiek by on nie był.
 Złoto kojarzy mi się z posmakiem krwi- to ta metaliczna nuta, wytrawna i subtelnie kwaśna.
Jako kolor dodaje ciepła, więc i w kompozycji nie mogłoby tego zabraknąć...
i delikatnego odcienia zgaszonej zieleni...hmmm




poniedziałek, 18 listopada 2013

Ulubione zapachy z natury oraz jak pachną szmaragdy.


Do tej pory dałam się poznać jako portrecistka perfum.
W pracy nad obrazem proces przebiega według schematu:  najpierw sczytywanie zapachu, a potem przerabianie go w umyśle na barwy.
Tym razem podzielę się czymś, co przebiega odwrotnie.
Najpierw odbieram wygląd (czyli barwy) kamieni i staram się odtworzyć wrażenia  w postaci zapachu.
Nie będę tworzyć perfum, bo się na tym nie znam,  za to przekażę skojarzenia, by każdy mógł na tej podstawie odbyć swą własną podróż między umysłem a nosem.

Jednym z ukochanych przeze mnie zapachów z natury jest aromat szypułek pomidorów.
Jest wytrawny, lekko dymny.
Zieleń pokryta patyną szarości.

I tym właśnie zapachem opisałabym szmaragdy, takie jakie posiadam. Nie są to szmaragdy świetliste, skrzące się bogactwem  szlachetnej zieleni, ale zwykłe, matowe i spękane.








niedziela, 17 listopada 2013

LAPIS PHILOSOPHORUM Olivier Durbano- przemiana.

 Za pierwszym razem ta kompozycja nie powaliła mnie na kolana, co dało mi do myślenia.
Gdzie Autor ukrył całą tę słynną mistykę?
Kiedyś dużo czasu spędziłam na próbach znalezienia odpowiedzi na pytanie: czym jest kamień filozoficzny.
Teraz wiem, że jest granicą, stanem serca i umysłu, bramą i przejściem.

 Nie ma tu emocji czystych i wzniosłych na boska modłę.
Jest za to element mroku, w którym dojrzewa świadomość, mrok gorzki i dymny; mrok przedświtu.
Nie można go zobaczyć, bo jest  odczuciem.
 Trwa ułamek chwili, potem znika, ustępując miejsca słodkawej, miękkiej ciszy.
Nie znalazłam też ekstatycznej światłości z cudownych opowieści, lecz jasny moment,
 który nie należy ani do światła, ani do cienia;  ani do dobra, ani do zła.
I nie jest nicością.
 Jest zaskoczeniem tak subtelnym, że wręcz niezauważalnym.
Jest połączeniem przeciwstawnych biegunów.
Jest cichą przemianą w godzinie samotności.



LAPIS PHILOSOPHORUM, Olivier Durbano.
wersja 1.


Lapis Philosophorum
wersja 2
akwarela


BLACK TOURMALINE Olivier Durbano - dojrzewanie.

 Pracę nad oboma obrazami rozpoczęłam jednocześnie.
Do obu zapachów podchodziłam dwukrotnie, bo pierwsza próba była jak nieudana randka.
Drugie podejście nastąpiło w odpowiednim czasie: brama została otwarta.
 Na każdej z rąk po jednym zapachu, co nie było pierwotnie zamierzone, ale mogłam przez to obserwować i porównywać na bieżąco rozwój wypadków na skórze.
 Po ponad 8 godzinach mogę powiedzieć, że na finiszu oba zapachy wybrzmiewają  podobnie.

Wyszło, że Black Tourmaline stał się preludium do odnalezienia mojego prywatnego kamienia filozoficznego.
Dlatego o nim będę pisać najpierw.

W pierwszym momencie Czarny Turmalin zabrał mnie na samo dno czeluści czyśćca, gdzie od skał odbijały się echa smolistych piekieł Szatana i bezkresu nicości Beliala.
Potem odczucie, że echa wszystkiego, co przydarzyło się ludzkości biło we mnie, jak serce wszechświata stworzonego na obraz i podobieństwo par przeciwieństw, które nie mogły zaistnieć bez siebie nigdzie indziej.


Potem był  zapach stosu, na którym płoną wszystkie słabości i lęki.
Została esencja, choć to tylko popiół; gorący popiół, w którym można się zakopać i trwać do czasu, gdy pożądany element dojrzeje w duszy.
 Black Tourmaline jest jak kokon, który otaczając, nie zamyka ani nie izoluje. Jest jak kapsuła, w której można przygotować się do wejścia na inny poziom.
 Jest ciemnym trwaniem, gęstym dojrzewaniem.

A na samym końcu, gdy żar popiołu ostygnie, wybija się światło: przydymione i przyjemne.
Jest subtelnie słodko, ale słodycz jest tu wytrawna i wybitnie delikatna.


BLACK TOURMALINE, Olivier Durbano

ps. Opis wyszedł dość mroczny i emocjonalny, ale w podświadomości wciąż brzmiały traumatyczne wręcz przeżycia.  Wiązały się z poczęstowaniem mnie  podczas urlopu w Szkocji minimalną ilością whiskey Laphroaig (deser z jeżynami i żołędziami  na gęstej śmietanie, oraz napój rozgrzewający na noc). Ta charakterystyczna nuta odżyła i wprowadziła mnie w te mroczne i ciężkie stany podczas testowania Black Tourmaline. I o ile perfumy jestem w stanie nosić, tak whiskey, a szczególnie TEJ już nie chcę wąchać ani próbować. Nie dla mnie te "przyjemności".  Brrr...

poniedziałek, 11 listopada 2013

VERTE VIOLETTE L`Artisan Parfumeur: kwiatowa bryza w odcieniach fioletu.

 Zapach bardzo świeży, a na mojej skórze dodatkowo trwały i mocny. 
Dlatego obraz nie wyszedł eteryczny :)
Jest fiołkowo, ale nie nudno.
Z drugiego tła przenikają inne nuty, ocieplając całość, choćby  
liście truskawek czy białe piżmo.
 Kompozycja jednolita i zwarta, a jednocześnie przestrzenna.


VERTE VIOLETTE   L`Artisan Parfumeur

poniedziałek, 4 listopada 2013

SEVILLE a l`AUBE L`Artisan Parfumeur: otulenie.

 Sewilski romans składa się z dwóch aktów; jest jak wejście z chłodnego cienia wprost na plac zalany słońcem.
 Kontrast między lekkim i przyjemnym chłodem otwarcia a rozgrzanym, leniwie sączącym się rozwinięciem stanowi jeden z najbardziej "zmiennych" a zarazem spójnych zapachów, które testowałam.
 Neroli z lekko kolońskim akcentem przechodzi w wanilię podbitą świeżymi nutami, za co ukłon autorowi, bo nie ma tu mowy o nużącej ulepkowatej słodkości.
Z podanych nut bazy za nic nie mogę wyczuć kadzidła. Lawendę czułam pod spodem, ale minimalnie, na granicy autosugestii. 
 Do malowania potrzebne mi było wiodące skojarzenie, czyli wspomniany kontrast dwóch wiodących akordów, które splatają się w uścisku iście miłosnym, ale delikatnym.
 Na mojej skórze kompozycja staje się otuleniem- jest jak szal utkany z promieni słonecznych przetykanych nitkami aromatu  neroli.
......................................................
 Przez kilka dni  chodziło mi po głowie, że jest coś jeszcze, o czym zapomniałam wcześniej wspomnieć.
Dziś mnie olśniło.
 Jedną z moich ulubionych książek jest "Dziewczyna z pomarańczami" Josteina Gaardera.
Opowiada historię pewnej miłości, która pachniała pomarańczowo. Mało tego, miejscem, które odegrało dużą rolę była Sewilla. :)

Od paru lat myślę o zobaczeniu i powąchaniu tego miasta i nie będę już tego odwlekać.

...
 Po pierwszym teście powstał obraz roboczy, bo surowy i niedopracowany, ale mimo wszystko podoba mi się i nie mam ochoty (odwagi?) by go przemalować.  
 Po paru miesiącach przerwy namalowałam na większym płótnie inną wersję.



Seville a l`Aube: wersja robocza


Seville a l`Aube: wersja druga.